Śledzę...

wtorek, 9 października 2012

Chcieć to móc...

Kolejnym ciekawym doświadczeniem był dla mnie pobyt grupy Australijczyków w wieku 20-30 lat. Kangury jak to ludzie młodzi postanowili spędzić wieczór w krakowskich klubach, gdzie alkohol lał się strumieniami. Niestety nie wszyscy wzięli pod uwagę swoje alko-możliwości i trafiło się klika "zgonów". Najwięcej atrakcji jednak dostarczyli mi 3 chłopacy, którzy postanowili pod wpływem przejechać się walcem i mini-koparką... ponieważ niedaleko hotelu były prowadzone prace przy budowie drogi i sprzęt stał w zasięgu ich wzroku. Na szczęście okazało się, że pojazdów ktoś pilnował i zatrzymał piratów drogowych zanim w coś wjechali, ale oczywiście nie obyło się bez wizyty policji w hotelu. Całe szczęście panowie mundurowi okazali się wyrozumiali i odpuścili Kangurom ten wybryk, bo w innym przypadku cała grupa miałaby nieprzespaną resztę nocy, a ich pilot musiałby zostać z żartownisiami w Polsce o wiele dłużej niż zaplanowali. Z racji tego, że w tym czasie pełniłam obowiązki duty managera, postanowiłam przeprowadzić poważną rozmowę z pilotem grupy żeby taka sytuacja się więcej nie powtórzyła. Mina pilota (był moim rówieśnikiem, tak na marginesie i to szalenie przystojnym) była bezcenna, kiedy mu o wszystkim opowiedziałam (bo oczywiście jego Kangury nie przyznały się do niczego). Obiecał lepiej panować nad grupą i bardzo przepraszał. Na następny dzień czekała na mnie w pracy duża czekolada od Kangurów a od tamtej pory pilot jest moim dobrym znajomym, bo jeszcze nie raz przyjeżdżał do nas z innymi grupami i za każdym razem obiecywał, że nikt niczym jeździć nie będzie :)

1 komentarz: